And now for something completely different...
: 8 lut 2007, o 19:16
Ludzie powieści piszą... Bez wątpienia. Podobnie jak wampiry. Każdy się ze mną zgodzi, nieprawdaż?
Zasadnicza różnica - jak co bystrzejsi zdążyli się już zorientować - wynika z osoby autora. Ściślej mówiąc z jego przynależności gatunkowej, która implikuje długowieczność i w końcu - nieprzeciętną wiedzę zbieraną w ciągu setek lat egzystencji. Nasz autor-wampir będzie szukał wciąż nowych tematów, nowych form, zupełnie innych założeń literackich. Popadnięcie w rutynę by go zabiło – w końcu jak można pisać o tym samym przez całą wieczność... Lepiej od razu strzelić sobie osikowym pniem w łeb. Jak natomiast wygląda inwencja twórcza u ludzi? Przyjrzymy się jej na dzisiejszym seminarium.
Obecna średnia życia gatunku ludzkiego wynosi około 66 lat, zdecydowanie odbiegając od praktycznie nieśmiertelnych wampirów czy mitycznych elfów. W oczywisty sposób co kilkadziesiąt lat każde pokolenie zmuszone jest zasmakować wszystkiego, co współczesne im wampiry znały od dziesiątek a może i setek lat. Każde ludzkie pokolenie przeciera szlaki (w tym literackie), które z niedostępnej, tajemniczej ścieżki przeistaczają się z biegiem lat w wykładane asfaltem drogi przelotowe. Na razie nie ma w tym, rzecz jasna, niczego złego. Będziemy jednak kontynuować naszą metaforę by przedstawić dalszy rozwój wypadków.
Autostrada staje się w końcu popularna, tysiące podążają nią, następne miliony znają już trasę z oddźwięku kulturowego lepiej niż własną kieszeń
I tutaj należało skończyć: „Panie, panowie, dotarliśmy do końca. – mówi Traper. - Nazwiemy tą krainę >Powieść gotycka<. Zamieszkujące ją stworzenia to >wampiry<. Wampiry jakie są, każdy widzi: nieśmiertelne, cierpią rozdarte pomiędzy odruchami ludzkości a pragnieniem krwi, ale jak się je oswoi to nawet nie gryzą. Ot, koniec i kropka. Chodźmy na obiad.”.
Jednak z jakichś powodów gdy nasi pionierzy obmyślają przy bigosie plany kolejnej wyprawy, z krzaków wypełzają złaknieni przedsiębiorcy. Tak kończy się rewolucyjny podbój nowych ziem a zaczyna ich komercjalizacja i oswajanie dzikich terenów. Tymczasem przy wjeździe na autostradę wyrastają kasy biletowe.
Chociaż turyści doskonale wiedzę dokąd prowadzi szlak nie przeszkadza im to ustawiać się w kolejce by po raz... kolejny zobaczyć te same krajobrazy. Specjalne miejsca na trasie zostają opatrzone wyraźnymi kierunkowskazami i tabliczkami wyjaśniającymi czego właściwie należy się tu dopatrzyć. Dziki szlak zostaje też szczelnie odgrodzony ekranami, by nikomu nie przeszkadzać (lub nie dogadzać bez pobrania odpowiedniej opłaty). Jeżeli jakaś część drogi jest zbyt niebezpieczna, lub nie zyskałaby popularności w biurach podróży – żaden problem! Wystarczy zrobić objazd.
Dzielni specjaliści od marketingu przedzierają się ze swoimi maczetami przez puszczę formalizując każdy krzaczek i przycinając na swoją modłę. Z dżungli amazońskiej zostaje park rozrywki „Leśna przygoda”. Tak wszystkie niedopowiedzenia zostają wyjaśnione. Każda tajemnicza istota dorabia się setek opracowań naukowych, aż znamy nawet ogniskową przeciętnego ducha. Światła jupiterów padają w najmroczniejsze kąty kniei. Należy zadać sobie pytanie: Ile teraz pozostało z nieprzebytych ostępów pełnych dziwów i nieznanych stworzeń?
Nasz długowieczny pisarz-krwiopijca dobrze zna odpowiedź. Dlatego nawet nie prychnie „A pff... Oto jest kapitalizm”. Popatrzy tylko z nieskrywaną odrazą na twarzy i wróci do swego świata w poszukiwaniu nowej Weny. A ludzie... Jak to ludzie. Wolą nie uświadamiać sobie, że większość ich najnowszych dzieł została już dawno napisana. W końcu niczego tak nie lubimy jak odgrzewanych kotletów: są przecież takie wygodne. I jest grubo.
Dlatego te same myśli będą wciąż ubierane w nowe tytuły, producenci będą nas straszyć Draculą 3001 i tylko dzieci Byrona czy Goethego westchną czasem zadumane nad losem hektarów lasów wycinanych na produkcję nowych książek.
Zasadnicza różnica - jak co bystrzejsi zdążyli się już zorientować - wynika z osoby autora. Ściślej mówiąc z jego przynależności gatunkowej, która implikuje długowieczność i w końcu - nieprzeciętną wiedzę zbieraną w ciągu setek lat egzystencji. Nasz autor-wampir będzie szukał wciąż nowych tematów, nowych form, zupełnie innych założeń literackich. Popadnięcie w rutynę by go zabiło – w końcu jak można pisać o tym samym przez całą wieczność... Lepiej od razu strzelić sobie osikowym pniem w łeb. Jak natomiast wygląda inwencja twórcza u ludzi? Przyjrzymy się jej na dzisiejszym seminarium.
Obecna średnia życia gatunku ludzkiego wynosi około 66 lat, zdecydowanie odbiegając od praktycznie nieśmiertelnych wampirów czy mitycznych elfów. W oczywisty sposób co kilkadziesiąt lat każde pokolenie zmuszone jest zasmakować wszystkiego, co współczesne im wampiry znały od dziesiątek a może i setek lat. Każde ludzkie pokolenie przeciera szlaki (w tym literackie), które z niedostępnej, tajemniczej ścieżki przeistaczają się z biegiem lat w wykładane asfaltem drogi przelotowe. Na razie nie ma w tym, rzecz jasna, niczego złego. Będziemy jednak kontynuować naszą metaforę by przedstawić dalszy rozwój wypadków.
Autostrada staje się w końcu popularna, tysiące podążają nią, następne miliony znają już trasę z oddźwięku kulturowego lepiej niż własną kieszeń
I tutaj należało skończyć: „Panie, panowie, dotarliśmy do końca. – mówi Traper. - Nazwiemy tą krainę >Powieść gotycka<. Zamieszkujące ją stworzenia to >wampiry<. Wampiry jakie są, każdy widzi: nieśmiertelne, cierpią rozdarte pomiędzy odruchami ludzkości a pragnieniem krwi, ale jak się je oswoi to nawet nie gryzą. Ot, koniec i kropka. Chodźmy na obiad.”.
Jednak z jakichś powodów gdy nasi pionierzy obmyślają przy bigosie plany kolejnej wyprawy, z krzaków wypełzają złaknieni przedsiębiorcy. Tak kończy się rewolucyjny podbój nowych ziem a zaczyna ich komercjalizacja i oswajanie dzikich terenów. Tymczasem przy wjeździe na autostradę wyrastają kasy biletowe.
Chociaż turyści doskonale wiedzę dokąd prowadzi szlak nie przeszkadza im to ustawiać się w kolejce by po raz... kolejny zobaczyć te same krajobrazy. Specjalne miejsca na trasie zostają opatrzone wyraźnymi kierunkowskazami i tabliczkami wyjaśniającymi czego właściwie należy się tu dopatrzyć. Dziki szlak zostaje też szczelnie odgrodzony ekranami, by nikomu nie przeszkadzać (lub nie dogadzać bez pobrania odpowiedniej opłaty). Jeżeli jakaś część drogi jest zbyt niebezpieczna, lub nie zyskałaby popularności w biurach podróży – żaden problem! Wystarczy zrobić objazd.
Dzielni specjaliści od marketingu przedzierają się ze swoimi maczetami przez puszczę formalizując każdy krzaczek i przycinając na swoją modłę. Z dżungli amazońskiej zostaje park rozrywki „Leśna przygoda”. Tak wszystkie niedopowiedzenia zostają wyjaśnione. Każda tajemnicza istota dorabia się setek opracowań naukowych, aż znamy nawet ogniskową przeciętnego ducha. Światła jupiterów padają w najmroczniejsze kąty kniei. Należy zadać sobie pytanie: Ile teraz pozostało z nieprzebytych ostępów pełnych dziwów i nieznanych stworzeń?
Nasz długowieczny pisarz-krwiopijca dobrze zna odpowiedź. Dlatego nawet nie prychnie „A pff... Oto jest kapitalizm”. Popatrzy tylko z nieskrywaną odrazą na twarzy i wróci do swego świata w poszukiwaniu nowej Weny. A ludzie... Jak to ludzie. Wolą nie uświadamiać sobie, że większość ich najnowszych dzieł została już dawno napisana. W końcu niczego tak nie lubimy jak odgrzewanych kotletów: są przecież takie wygodne. I jest grubo.
Dlatego te same myśli będą wciąż ubierane w nowe tytuły, producenci będą nas straszyć Draculą 3001 i tylko dzieci Byrona czy Goethego westchną czasem zadumane nad losem hektarów lasów wycinanych na produkcję nowych książek.