Gdzieś się w "Renegacie" chyba pojawiło stwierdzenie, że Ukryty jest takim wampirem, co to budzi się, podpowiada wampirowi jak należy postępować, odpowiedź dopasowując do tego konkretnego wampira i idzie dalej w kimę.
Z tego wynika, że poniekąd Ukryty broni wszystkie wampiry, a przynajmniej je wspiera, radą. Nie wiem więc dlaczego miałby wysyłać kogokolwiek do walki ze swoimi "dziećmi". Kiedyśtam przyszli najpotężniejsi do niego (jeszcze chyba nie do końca "lordowie"?), poprosili o radę, bo ciężko im żyć było, więc zaproponował im się podzielić na rody, najsilniejszych sam nominował (jakkolwiek...) lordami, dając im zezwolenie na rekrutowanie nowych wampirów, podzielił role. I sobie wampiry w miarę spokojnie żyły, aż w XX wieku pewien generał nie wpadł na genialny pomysł - kończymy z porywaniem niewinnych ludzi, będziemy produkować produkt zastępczy dla krwi. Ten koleś, niejaki generał Ultor, był na tyle silny, że bez problemu mógł sobie poradzić (zresztą, radził sobie...) z dowodzeniem zbrojnymi wampirami, poszedł do Ukrytego, wyrwał go ze snu, przedstawił swój pomysł, Ukryty uznał, że pomysł jest jak najbardziej do zrealizowania i jest "w typie" proszącego o radę, więc wyraził zgodę i swoją aprobatę...
Z drugiej strony pewnie, gdyby przyszedł do "przedwiecznego" ówczesny lord wojownik, pewnie dostałby wskazówkę typu "pozbądź się ze swoich szeregów gen. Ultora, gdyż jest w stanie zniszczyć twoje szeregi". Gdyby przyszli obaj, dostaliby jakąś radę/jakieś polecenie, która/e pozwoliła/oby żyć tej dwójce razem w zgodzie. Ukryty po prostu, ja tak to rozumiem, pomaga każdemu wampirowi, który przyjdzie do niego z problemem. Z drugiej strony musi mieć mocny sen, skoro tak rzadko jest budzony.
Co do samego "rozmnażania się" wampirów - kiedyśtam nie było lordów, nie było rodów, każdy wampir żył na swoim terenie. Ukryty też był. Ale nie sądzę, że wszyscy szli do niego z prośbą "Panie, pozwól mi rządzić na tym zamku!", jeżeli były potrzebne nowe wampiry, tamci po prostu "zarażali" symbiontem jakichś ludzi dookoła. I sądzę, że udana "rekrutacja" była wtedy, gdy wampir-stwórca był wystarczająco silny... Doświadczony... Może symbionty, które w krwi pana już tak długo, dużo przeżyły łatwiej uaktywniały się w nowym ciele? A że słowo Ukrytego jest święte - odkąd powstały rody nikt nie śmie przeprowadzać nielegalnej rekrutacji na własna rękę, a jak śmie... to może się liczyć ze spotkaniem z mieczem lorda Wojownika, a co najmniej ze sporą niechęcią innych rodów. Zresztą, samo to, że istnieje coś takiego jak "nielegalna rekrutacja" (a nie "zarażenie zombiezmem" czy coś w tym stylu
) świadczy, że taka rekrutacja odbyć się może. Takie moje przemyślenia
.