Falk von Breslau pisze:Jeśli przyjmiemy, że im bardziej się kimś gardzi, tym mocniej można go wgnieść w ziemię, to uważam, że Synowie Siewcy na balu powinni byli rzucić się do nóg renegatom.
Ale to działa w obie strony - jeżeli ofiara jest przerażona i słaba psychicznie to nawet słaby wampir zmusi ją do uklęknięcia, lecz jeśli jest świadoma co się dzieje a do tego przekonana o swojej racji i mocna psychicznie to już gorzej. Na balu tylko jeden z fałszywych gliniarzy zerwał pęta Nexa, bo, jak sądzę, tylko on był watykańcem który podłączył się do grupy zwykłych złodziejaszków.
Falk von Breslau pisze:A contrario, w części III wampiry, wiedząc, że Siewcowi są odporni na ataki psychiczne, powinni mieć mniejszą moc oddziaływania, bo już raz się na nich nacięli.
No ale właśnie wiedząc z kim mają do czynienia nie podchodzili do nich jak to zwykłego człowieka z ulicy tylko z pełną koncentracją. I dlaczego mieliby mieć mniejszą moc oddziaływania? Gardzili nimi nie mniej, lecz nawet bardziej niż zwykłymi ludźmi. A watykańcy byli odporniejsi niż zwykli ludzie bo byli świadomi tego co się dzieje, przekonani że walczą w słusznej sprawie i że mogą wygrać.
Falk von Breslau pisze:Nie w wyposażeniu tu rzecz, a w kontekście. Kim innym jest przypadkowa przekąska, czym innym ludzki, bo ludzki, ale przeciwnik. Poza tym na balu renegaci napawali się swoim poczuciem samozajebistości, chcieli zapunktować przy szefowej,m etc, więc ich psyche była, według mnie, w lepszej formie, niż na Wybrzeżu.
Na balu renegaci się bawili, nie spodziewali się żadnego ataku. Byli naprani mocną krwią i oszołomieni wybuchem, który sam w sobie mógł ich sporo zabić.
Falk von Breslau pisze:Kiedy ktoś raz już odparł atak, jest moim zdaniem bardziej prawdopodobne, że nasytępna próba będzie ostrożniejsza.
Atak ostrożniejszy nie znaczy słabszy. Przekonawszy się że tamci są w stanie przeciwstawić się ich woli po prostu zaczęli podchodzić do nich poważnie.
Wyklarował mi się obraz taki, że watykańscy ogólnie są słabsi niż wampiry. Po prostu człowiek nigdy nie osiągnie takiego pułapu siły psychicznej jak wampir. Oczywiście słaby nietoperek ulegnie mocnemu ludzikowi ale nawet najmocniejszy ludzik nie będzie tak silny jak nietoperki z górnej półki. Vesper w Moonwalkerze zdołał ledwo opóźnić wybuch, wtedy był słaby, a przeciwnika miał mocnego. Ale nawet sam Siewca z ochroniarzami (którzy wszak nie byli pierwszymi z brzegu) nie miał szans w konfrontacji ze Strixem, Nexem, Araneą.
Z resztą Vesper to właściwie zły przykład, on nigdy nie był dobry w "rzucaniu na kolana" bo po prostu nikim nie gardził tak do końca i nie miał o sobie wystarczająco wysokiego mniemania. Wyjątkiem jest akcja w bunkrze, ale tam był silniejszy niż porównywalny Nocarz (jakiś czas na prawdziwej krwi), był głodny i był wkurwiony niemożebnie. Wszystko to razem dało taką mieszankę że buchał z niego czysty żywioł.
Przyszła mi do głowy inna kwestia. Siewca był taki silny dzięki symbiontowi - przeszedł połowiczną rekrutację, był jakby półwampirem. Czy podobnie powstawali Synowie Siewcy? Czy dostawali krew Lorda (którą Siewca miał od Atroksa) czy może krew Siewcy?