To u mnie jest wręcz odwrotnie, kolor ścian zmieniłam na krwistą czerwień i jeszcze się mama cieszyła, że w końcu zabrałam się za zmiany... A samej nawet do klubu mnie nie wypuści, nie bo nie i już. Ewentualnie "pojadę z Tobą i będę czekać za rogiem", argh oOAlienor pisze:Bo czasami za rodzicami nie trafisz. Moja mama nie bała się o mnie, wiedziała, że sobie radzę i nie robię głupot, puszczała mnie samą i z chłopakiem w Polskę w gdy miałam po 17 lat, nie wtrącała się zanadto i miałam poczucie że traktuje mnie jak dorosłą jednostkę, a potem nagle gdy byłam już na studiach wpadłam na pomysł, by... pomalować w swoim pokoju framugę okna na ciemną zieleń. Szczyt ekstrawagancji, co? Zarzuciłam pomysł kiedyś przy kolacji - i skończyło się draką. Absolutnie nie i NIE! Czemu? Bo nie! Zaczęłam nieśmiało protestować, nie pojmując w czym problem - zmiana bądź co bądź kosmetyczna, zrobię sama, za własne pieniądze... I wtedy padło: "to że ci wszystko wolno nie oznacza że możesz zdemolowac mieszkanie". Aha, pomyślałam, to tyle respektowania mojej dorosłości, czym rodzicielka lubiła się tak chwalić. Coś się jej zablokowało na tym tle i koniec, a ze słuchaniem cudzych argumentów to zawsze miała problemy. Ja zrozumiałam z tego tyle, że w karygodny sposób zaniedbałam zrobienie w chacie prawdziwej demolki, co pomogłoby trochę przynajmniej usystematyzować terminologię...
Gdy tylko wyprowadziłam się z domu i mój pokój przejął brat, mama własnoręcznie obchlastała cały pokój z sufitem na ciemną zieleń. Byle jak, jedną warstwą, bez podkładu, a więc w plamy. I tak jest do dziś. Nie pytajcie czemu.
Za to jestem absolutnie pewna, że wystarczyłoby jej pokazać formularz wyjazdu, zadzwoniłaby do kogoś, dwa słowa wyjaśnień i jadę bez gadania xP jakaś taka papierowa schiza.