Ze słonecznych południowych Gliwic meldują się wąpierze w składzie: Qadesh, aras i Del. Była jeszcze z nami Kai, ale musiała wracac na swoje włościa.
Generalnie to się pobłąkaliśmy w nocy po mieście, zaliczyliśmy rockoteke (Q terroryzowała DJ'a, żeby zagrał Disturbed i Rammsteina, ale koleś spieprzył sprawę, mimo że przekupny był; i wbrew pozorom Q nie ma śladów po zyletce na rękach, jak to zainsynuował jakiś koleś, gdy mu powiedziała, że słucha cięższej muzy
).
I znaleźliśmy dla Dexa papier biblijny- z okazji jakiegoś spędu świadków Jehowy, na dworcu leżało parę egzemplarzy Nowego Testamentu i każdy z nich na końcu zawiera 10 czystych stron do notatek
.
Zaraz wyruszamy w kolejne gliwickie randewu, reszta sprawozdania wieczorem
Pozdrawiamy
aras,
Qadesh,
Delfin
Edit:
Na kolanie mucha nie kuca.
Jak za dwa tygodnie ktoś nas znajdzie u mnie w pokoju, kiwających się po kątach, ze ślinotokiem, bełkoczących slowa w niezrozumiałych językach, to znaczy, że się dobrze bawilismy. Odmóżdżenie mode: on. Ja już nigdy nie będe taka sama.