O butach do zadań specjalnych
: 29 paź 2008, o 14:34
Zdecydowałam się założyć ten wątek, bo już szlag mnie trafia i temat przemyśliwałam setki razy.
Chodzi o buty turystyczne. Zacznę od banalnego stwierdzenia, że wszystko teraz ma bardzo wysokie parametry i bardzo niską trwałość. Kiedyś chodziłam w góry w skórzanych myśliwskich butach Wojasa - typu glany. Ładnie "pracowały" na stopie - nawet jeśli na początku zrobiły jakąś masakrę, to potem było bardzo dobrze. Były tańsze od "goreteksów", a ponieważ łaziłam dużo do kamieniołomów z młotkiem (pasja do paleontologii), ważne było, by nie pociął ich na wstępnie gruz skalny. Wady - dość ciężkie (można przeżyć), a przede wszystkim łatwiej namakały i bardzo wolno schły.
Więc wreszcie kiedyś kupiłam buty nowej generacji z membraną, za 450 zł mniej więcej.
I wcale nie jest fajnie.
- jakiś pajac od marketingu wymyślił, że do wszystkiego trzeba dokupić szereg gadżetów, inaczej nie działa. Buty nowej generacji mają grubą i sztywną cholewkę na łydce (= nie przylegają idealnie jak glany) i wszystko sypie się lub wlewa wierzchem (jagody, patyki, deszcz, pomniejsze żmije.... Trzeba dokupić ochraniacze do kolan. Zajebiście się w nich idzie np. jak jest 30st C.
- fakt, szybciej wysychają i to ich zaleta, takoż chyba trochę wolniej namakają. Ale gumowa oblewająca but podeszwa po 2-3 sezonach odkleja się trochę. Jak się okazuje, jest na klej rozpuszczający się w temp. trochę powyżej 30 st. Raz więc odkleiło mi się to przy ognisku, a szewc przyklejając tak ścisnął kapeć, że go odkształcił trwale w środku i uwiera mnie w palec.
- buty tego typu są bardzo sztywne, właściwie jak skorupy, i w ograniczony sposób dopasowują się do nogi. Mam łatwo obcierające się stopy, ale w glanach takich problemów nie było! Teraz łażę poobklejana plastrami. Słabo trzymają też kostkę. A jak są dużo wyższe i lepiej trzymają kostkę, to przy podchodzeniu na strome stoki uwierają w piszczel. Zaraza.
No, można kupić takie naprawdę pancerne za 800 zł. Wg mnie przesada - nie idę na Everest. Poza tym są nadal sztywne jak cholera.
Problem w tym chyba, że teraz wszystko jest robione albo na wyczyn, albo na weekendowy wypadzik. A ja potrzebuję kapci, w których mogę chodzić np. przez 2-3 tygodnie, do tego czasem pod obciążeniem (stopa się rozpulchnia, rozdeptuje...)
Chyba będę musiała kupić sobie nowe (to przez tego cholernego szewca). I nie wiem - iść dalej w te goreteksy, czy może znów wrócić do modelu glan? Tylko kto teraz robi sensowne glany?
Ma kto pomysły / rady / podobne albo inne spostrzeżenia?
Chodzi o buty turystyczne. Zacznę od banalnego stwierdzenia, że wszystko teraz ma bardzo wysokie parametry i bardzo niską trwałość. Kiedyś chodziłam w góry w skórzanych myśliwskich butach Wojasa - typu glany. Ładnie "pracowały" na stopie - nawet jeśli na początku zrobiły jakąś masakrę, to potem było bardzo dobrze. Były tańsze od "goreteksów", a ponieważ łaziłam dużo do kamieniołomów z młotkiem (pasja do paleontologii), ważne było, by nie pociął ich na wstępnie gruz skalny. Wady - dość ciężkie (można przeżyć), a przede wszystkim łatwiej namakały i bardzo wolno schły.
Więc wreszcie kiedyś kupiłam buty nowej generacji z membraną, za 450 zł mniej więcej.
I wcale nie jest fajnie.
- jakiś pajac od marketingu wymyślił, że do wszystkiego trzeba dokupić szereg gadżetów, inaczej nie działa. Buty nowej generacji mają grubą i sztywną cholewkę na łydce (= nie przylegają idealnie jak glany) i wszystko sypie się lub wlewa wierzchem (jagody, patyki, deszcz, pomniejsze żmije.... Trzeba dokupić ochraniacze do kolan. Zajebiście się w nich idzie np. jak jest 30st C.
- fakt, szybciej wysychają i to ich zaleta, takoż chyba trochę wolniej namakają. Ale gumowa oblewająca but podeszwa po 2-3 sezonach odkleja się trochę. Jak się okazuje, jest na klej rozpuszczający się w temp. trochę powyżej 30 st. Raz więc odkleiło mi się to przy ognisku, a szewc przyklejając tak ścisnął kapeć, że go odkształcił trwale w środku i uwiera mnie w palec.
- buty tego typu są bardzo sztywne, właściwie jak skorupy, i w ograniczony sposób dopasowują się do nogi. Mam łatwo obcierające się stopy, ale w glanach takich problemów nie było! Teraz łażę poobklejana plastrami. Słabo trzymają też kostkę. A jak są dużo wyższe i lepiej trzymają kostkę, to przy podchodzeniu na strome stoki uwierają w piszczel. Zaraza.
No, można kupić takie naprawdę pancerne za 800 zł. Wg mnie przesada - nie idę na Everest. Poza tym są nadal sztywne jak cholera.
Problem w tym chyba, że teraz wszystko jest robione albo na wyczyn, albo na weekendowy wypadzik. A ja potrzebuję kapci, w których mogę chodzić np. przez 2-3 tygodnie, do tego czasem pod obciążeniem (stopa się rozpulchnia, rozdeptuje...)
Chyba będę musiała kupić sobie nowe (to przez tego cholernego szewca). I nie wiem - iść dalej w te goreteksy, czy może znów wrócić do modelu glan? Tylko kto teraz robi sensowne glany?
Ma kto pomysły / rady / podobne albo inne spostrzeżenia?