Lorelay pisze:Ja na ten przykład, mając pracę, zajęcia domowe i trzyletniego syna, dałam radę łyknąć "Nocarza" i "Renegata" w 3 doby. Przy czym czytam kilkakrotnie wolniej niż ci, którzy czytają szybko
Mojemu bratu, który jest z gatunku tych czytających szybko, dwa tomy zajęły około doby intensywnego czytania.
Te książki należą do gatunku tzw. "złych książek", czyli jednym słowem takich, które wciągają jak chodzenie po bagnach. Mówiąc po ludzku - zaczynasz czytać i nie możesz odłożyć póki nie skończysz. Niby o książce taki fakt świadczy dobrze, gorzej, że nadmiar tego typu pozycji na rynku może odbić się negatywnie na czytelnikach. Trzeba mieć sporo silnej woli, żeby nie zaniedbać swoich obowiązków na rzecz czytania "złych książek"
3 książki w 1,5 doby mimo zajęć, urodzinniania się, knuć i życia codzinnego
Hai hai, bardzo złe książki.
Wracając do strony merytorycznej. Czytając nie zwróciłam uwagi na wszystko tak jak powinnam, więc pewnie wrócę tu jeszcze jak przeczytam na spokojnie. Ale z tego co zauważyłam, i co inne opinie przyniosły:
rzeczywiście mało opisów. mi to nie przeszkadza, jasne, klimatyczny opis jest super, ale na dłuższą metę męczy - wiedza z autopsji. umieszczanie akcji w naszych realiach jest łatwe, bo wystarczy proste hasło: "zapuszczona klatka schodowa" czy "ciemna uliczka" i wszyscy wiedzą o co chodzi. tyle, że np ja nie znam Warszawy i stwierdzenie, ze idą taką czy inną ulicą mi nic nie mówi. nie jest to zarzut. jak pisałam, oszczędność opisów statycznych dla mnie jest zaletą. zdecydowanie wolę akcję
co do wampiryzmu, to mi się podoba przedstawienie jej jako choroby. jedyne co razi w traktowaniu wampów jak "chorych ludzi" to to, że umarli. chyba, że jest to forma letargu bardzo podobna, czy wręcz nieodróżnialna od śmierci.
[spoiler] no jeśli nie, to usunięcie symbionta powinno doprowadzić do stanu przed, czyli śmierci, prawda?[/spoiler]
nie rozumiem, dlaczego nie można mówić o przyjaźni między wampirami, czy jakichkolwiek uczuciach w rozumieniu ludzkim. jako ludzie zachowania innych tłumaczymy na własną modłę, nic więc dziwnego, że pies macha ogonem, bo jest 'szczęśliwy', czy wampir 'lubi' kogoś.
odpowiedź na argumenty WoDowe (choć muszę przyznać, że bazuję z wiedzy nWoDowej): wampiry nie odczuwają uczuć (masło maślane, wiem. sory, ale nie wiem jak to napisać) ale hmm... tęsknią do nich i pragną je mieć. więc te marne namiastki uczuć, które im pozostały pielęgnują i traktują jak prawdziwe uczucia. Przykład: fragment opisu postaci jednego z najlepszych mgów wąpierzowych jakich znam: "twój potomek, którego prawie pokochałabyś jak własne dziecko gdyby nie to, że jesteś wampirem, a to ogranicza twoje uczucia do marnego echa tego co czułaś za życia."
a bohaterowie i relacje między nimi są jak dla mnie genialne. jasne, czasem niektóre zachowania są dziwne albo "bo ja bym zrobiła inaczej", ale charaktery są ciekawie zarysowane, a postaci spójne.
no i pierwszy raz identyfikuję się tak mocno z jednym z bohaterów
EDIT: a odnośnie sugestii w głowie Vespera, to w jednym miejscu słowa, których użyła autorka nakierowały mnie na tok późniejszego myślenia Vespera (sory za niejasność, ale spoilerzyć nie chcę). jak znajdę, to wrzucę, choć chyba lepiej w dalszym temacie