Re: Przeczytawszy...
: 14 gru 2008, o 00:10
Zwykle pozostawiam sobie trochę czasu na ochłonięcie po przeczytaniu książki, zanim wyrażę opinię, tak zrobiłam i tym razem.
Zgadzam się z opinią Nattfiarill. Co do opinii na Polterze – tu facet pomylił, jak wielu sieciowych „recenzentów”, opinię na temat fabuły z opinią o charakterze literackim (krytyką literacką).
„Nikt” w przeciwieństwie do poprzednich części nie stanowi całości. Jest li tylko zakończeniem wątków. Uważam zresztą, że jest to najcięższe dla autora zadanie i nie jest łatwo z niego się wywiązać.
Żal, że w Nikcie nie jest tak widoczny warsztat – wyrobiony i charakterystyczny w poprzednich częściach. Zniknęło gdzieś budowanie postaci i nastroju ze scen, przemyślanych dialogów, chwytających za serce drobiazgów, do których Magda ma według mnie wyjątkowy instynkt.
Cechą ostatniej części jest gonitwa na łeb, na szyję i co za tym idzie – skrótowość. Tu gotowa jestem się zgodzić ze Zwierzchowskim z Poltera – faktycznie ucierpiał nieco język. Nie chodzi tu o jego formę – wulgaryzmy mi nie przeszkadzały nigdy, o ile były potrzebne – ale o efekt, jaki to wywołuje. Chyba zbyt widoczne stało się ograniczenie dialogów do funkcji informacyjnej lub humorystycznej (choć tu jak zwykle nie sposób odmówić celności). To jest – ujmując filmowo – jedna scena kręcona kamerą bez pauz, jedno ciągłe ujęcie przez trzy czwarte książki. W porównaniu do dokładnej warsztatowej roboty w poprzednich częściach teraz wydaje się to pójściem na skróty.
Zastrzeżenie mam też do korekty bądź redakcji. Zdarzają się niezręczności polegające na podobnie brzmiących wyrazach , które bardzo blisko sąsiadują, raz też miałam wrażenie, że jakaś postać znalazła się ni z gruszki ni z pietruszki nagle przy bohaterze, choć wcześniej była dalej – Autor nie musi nad wszystkim panować, nie od tego jest.
Nocarz po prostu mnie uwiódł, Renegat zaimponował budowaniem złożonej postaci Vespera i znacznym „obciążeniem” atmosfery, co było też odwagą Autorki wobec czytelnika. Kończenie cyklu to jednak musi być piekielna robota.
Zgadzam się z opinią Nattfiarill. Co do opinii na Polterze – tu facet pomylił, jak wielu sieciowych „recenzentów”, opinię na temat fabuły z opinią o charakterze literackim (krytyką literacką).
„Nikt” w przeciwieństwie do poprzednich części nie stanowi całości. Jest li tylko zakończeniem wątków. Uważam zresztą, że jest to najcięższe dla autora zadanie i nie jest łatwo z niego się wywiązać.
Żal, że w Nikcie nie jest tak widoczny warsztat – wyrobiony i charakterystyczny w poprzednich częściach. Zniknęło gdzieś budowanie postaci i nastroju ze scen, przemyślanych dialogów, chwytających za serce drobiazgów, do których Magda ma według mnie wyjątkowy instynkt.
Cechą ostatniej części jest gonitwa na łeb, na szyję i co za tym idzie – skrótowość. Tu gotowa jestem się zgodzić ze Zwierzchowskim z Poltera – faktycznie ucierpiał nieco język. Nie chodzi tu o jego formę – wulgaryzmy mi nie przeszkadzały nigdy, o ile były potrzebne – ale o efekt, jaki to wywołuje. Chyba zbyt widoczne stało się ograniczenie dialogów do funkcji informacyjnej lub humorystycznej (choć tu jak zwykle nie sposób odmówić celności). To jest – ujmując filmowo – jedna scena kręcona kamerą bez pauz, jedno ciągłe ujęcie przez trzy czwarte książki. W porównaniu do dokładnej warsztatowej roboty w poprzednich częściach teraz wydaje się to pójściem na skróty.
Zastrzeżenie mam też do korekty bądź redakcji. Zdarzają się niezręczności polegające na podobnie brzmiących wyrazach , które bardzo blisko sąsiadują, raz też miałam wrażenie, że jakaś postać znalazła się ni z gruszki ni z pietruszki nagle przy bohaterze, choć wcześniej była dalej – Autor nie musi nad wszystkim panować, nie od tego jest.
Nocarz po prostu mnie uwiódł, Renegat zaimponował budowaniem złożonej postaci Vespera i znacznym „obciążeniem” atmosfery, co było też odwagą Autorki wobec czytelnika. Kończenie cyklu to jednak musi być piekielna robota.