Kącik filmowy - co polecacie, co odradzacie.

Magazyn staroci
Awatar użytkownika
Greysad
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 238
Rejestracja: 4 lut 2007, o 20:59
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Greysad »

Aj-waj, Pani Półkownik, a tyle ":)" w moim poście to co? Pełna powaga :P???

A o tamtym temacie pamiętamy, pamiętamy... bo Ktoś nie daje zapomnieć....;)

Co do 300. Bajka. Z tego typu bajek wolę Sin City (oprawa wizualna), albo 13 wojownika, lub Gladiatora. A jak jeszcze raz usłyszę kolejna wariację na temat "To jest..." to wyjdę i będę strzelał.

Za to polecam Ben Hura. Kto nie oglądał :))))
Smoke and Mirrors,Smoke and Mirrors....

Ten mąciwoda...

Nie ma ludzi normalnych, są tylko źle zdiagnozowani!

Awatar użytkownika
Mcbet
Top secret
Top secret
Posty: 3235
Rejestracja: 11 lut 2007, o 20:44
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Mcbet »

Szkalan Pulapka 4.

Dziiiizzzzaasssss ostatnio tak sie zdolowalem ogladaja Inflirtacje Martina Scorseze. Wracajac do pulapki to tak przebajezonego i nie realnego filmu to ja dawno nie ogladalem. Akcja jest a i owsze bardzo wartka ale niestety pozbawiona zupelnie sensu. Generalnie akcja opowiada o Hakerze ktory projektuje dla rzadu, wywalaja go rozpoczyna swoja krucjate a biedy Brus AllImajti Willis biega skacze strzela samochodami w lecace helikoptery, ucieka przed F-35 zawracajacym na recznym. I takie tam

Slowem dno i bombelki osiadaja na dno mozna jeszcze zabrac ze soba lopatke i zaczac kopac w dol. Jak ktos ma chec zobaczyc to co niemozliwe i maksymalnie przekoloryzowane to zapraszam choc ze szczerego serca nie polecam.

Pozdrawiam Mc.
stasus UnKnow
Si quisquam pro me mori non volat, mihi non dice quemadmodum debo vivere
By Qadesh: "renegackie ścierwo, zawzięte i złe"

Awatar użytkownika
Kot w kapeluszu
Nimfa
Nimfa
Posty: 321
Rejestracja: 6 cze 2007, o 21:52
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dublin/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Kot w kapeluszu »

Sin City mnie nie zachwyciło. Obejrzałem i wracać nie zamierzam, chociaż to nie jest zły film. Raczej po prostu do mnie nie trafił.
Z 300 sprawa jest inna. Chociaż również utrzymany w konwencji komiksowej, jest on od Sin City realniejszy. Owszem, sporo w nim przerysowań, np. Xerxes jako niemalże olbrzym, czy perscy Nieśmiertelni, ale również można w nim znaleźć kilka elementów tylko na pierwszy rzut oka wyglądających na przerysowane. Na przykład sposób walki Spartan, przyjęcie szarży na tarcze, zatrzymanie masy ludzi i kontratak, wyglądają jak z innej bajki, ale tak naprawdę można walczyć. Na własne oczy widziałem jak jednego człowieka nie mogło popchnąć dwóch lepiej zbudowanych, bo on wiedział jaką przyjąć postawę, jak przekazać przez siebie energię pchnięcia w ziemię. Gdy Leonidas wyskakuje przed szereg i po kolei powala kilkunastu przeciwników, to widać jak profesjonalny wojownik może walczyć z bandą amatorów. Spartanie ćwiczyli od dziecka, całe życie poświęcali walce, nie jest więc dziwnym że wchodzili w przeciwników jak w masło i film to bardzo ładnie pokazuje.
Do tego humor, objawiający się głównie w pojedynczych, jakże celnych wypowiedziach. To nie są durne gagi na poziomie przedszkola, jak np. w drugiej części Piratów z Karaibów, tylko żarty na poziomie. Nie jest ich wiele, ale wystarczająco dużo by móc się pośmiać, no i wszystkie są wysokiej jakości.
300 bardzo ładnie pokazuje też na czym polega falanga. Zarówno łopatologicznie, gdy tłumaczy to Leonidas, jak i już w niektórych scenach walk, gdy przez mur spartańskich tarcz nie sposób się przebić. Tak, ten film zdecydowanie warto obejrzeć. Trzeba jedynie się przygotować na to, że zrobiony jest jak komiks i nie złościć się na niektóre naprawdę mocno wyolbrzymione rzeczy, lecz smakować sceny walk i cieszyć się humorem.

Na koniec prośba, głównie do Rogala i Greysada, ale i do innych pragnących coś tu napisać. Gdy piszecie o filmie, zwłaszcza polecanym, Napiszcie jakąś recenzję zamiast suchego zdania czy dwóch. W tej chwili wygląda to, jakbyście żywcem przenosili zajawki z gazety, tyle że one mówią o filmach tyle co nic. Mają za zadanie pokazać tylko baaaardzo ogólnie o czym jest ten film, by widz się może zainteresował i sprawdził sam, albo wiedział od razu czy sobie odpuścić. Nas tutaj nie ogranicza medium, więc warto pisać więcej i naprawdę pokazać dlaczego ten film tak nas zachwycił. Zamiast kilku tytułów z minimalnym opisem wrzućcie raczej jeden naprawdę godny polecenia i przedstawcie dlaczego go polecacie.
Przecież gdy widzi się coś takiego:
"Polowanie na Czerwony Październik. Wg. mnie jedna z najbardziej udanych ekranizacji powieści Clancego.
Niezniszczalny. Bohater i jego zły przeciwnik. Dokonała rola duetu znanego z III części Die Hard. "
To człowiek tylko wzrusza ramionami. I to ma mnie zachęcić? W życiu nie przeczytałem żadnej książki Clancy'ego. Gdybym nie widział tego filmu, to bym się nawet nie domyślił, że to film o łodzi podwodnej. Na żaden z tych filmów nawet bym uwagi nie zwrócił po przeczytaniu czegoś takiego, więc cały post jakby mija się z celem, bo wcale nie przedstawia filmów wartych obejrzenia, tylko wymienia parę tytułów.
Nieważne jak kręta jest ścieżka
I jakie kary mi pisane
Ja jestem panem mego losu
Jam mojej duszy kapitanem.

Awatar użytkownika
Tamos
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 870
Rejestracja: 6 mar 2007, o 17:04
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Gliwice

Post autor: Tamos »

Cios poniżej pasa.
Cios poniżej pasa
Napakowany akcją "Cios poniżej pasa" zafunduje ci naprawdę wybuchową jazdę w towarzystwie Tyrese Gibsona (Za szybcy za wściekli) wcielającego się w O2, byłego więźnia, który usiłuje wyjść na prostą. Nie będzie to jednak takie łatwe, jakby się zdawało. Bezwzględny diler narkotyków (The Game) porywa mu bowiem syna i żąda okupu. O2 wyrusza na ulice Los Angeles w towarzystwie taniej dziwki a do tego naciągaczki (Meagan Good) oraz szemranego kuzyna (Larenz Tate). Wspólnie muszą wykiwać gangsterów, a nade wszystko, ocalić życie syna.
Polecam.

Awatar użytkownika
Rogal
Kapitan Nocarzy
Kapitan Nocarzy
Posty: 669
Rejestracja: 8 wrz 2007, o 11:47
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kętrzyn
Kontakt:

Post autor: Rogal »

Masz rację Kocie, wydawało mi się, że mam dużo czasu, a okazało się, że muszę lecieć i jakoś mi tak tamten post został. Miałem go dokończyć, ale nie wyszło...
What is your life?
My Honour is my life.
What is your fate?
My duty is my fate
CODEX OF BLACK TEMPLARS

Tata, tata! Biją Renegata!!

Awatar użytkownika
Greysad
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 238
Rejestracja: 4 lut 2007, o 20:59
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Greysad »

Ok Kocie. Masz rację. Zamiast ilości, trzeba pójść w jakość. Tylko jak tu napisać by zainteresować, a nie opisać? Wyjdzie w praniu :P
Smoke and Mirrors,Smoke and Mirrors....

Ten mąciwoda...

Nie ma ludzi normalnych, są tylko źle zdiagnozowani!

Awatar użytkownika
Kot w kapeluszu
Nimfa
Nimfa
Posty: 321
Rejestracja: 6 cze 2007, o 21:52
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dublin/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Kot w kapeluszu »

Próbuj i się zobaczy. Jeśli chcesz, to Ci te recenzje zrecenzuję ;-)

A poważniej, nieskromnie powiem, popatrz chociażby na moją tutejszą, albo na wątek o książkach
http://www.nocarz.pl/forum/viewtopic.ph ... &start=150
Nieważne jak kręta jest ścieżka
I jakie kary mi pisane
Ja jestem panem mego losu
Jam mojej duszy kapitanem.

Awatar użytkownika
Greysad
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 238
Rejestracja: 4 lut 2007, o 20:59
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Greysad »

Ponieważ pewien dachowiec narzeka... ;)

Dziś o filmie "1408" w reżyserii Mikaela Hafstroma, szwedzkiego reżysera. Jego poprzednie produkcje były znane przede wszystkim wśród naszych północnych sąsiadów zza morza. "1408" jest odaptacją opowiadania nieco już zmanierowanego, ale jednak, mistrza grozy Stephena Kinga.
Niewątpliwie pierwszym magnesem dla widzów są głośne nazwiska aktorów: Johna Cusacka i Samuela L. Jacksona. Pierwszego znamy z takich filmów jak Północ w ogrodzie dobra i zła (Midnight in the Garden of Good and Evil),Cienka czerwona linia (Thin Red Line, The), czy Tożsamość (Identity). Czarnoskórego Samuela L. Jacksona też nie trzeba za bardzo przedstawiać. Park Jurajski (Jurassic Park), Pulp Fiction , Szklana pułapka 3 (Die Hard: With a Vengeance), Negocjator (Negotiator, The) , Sekcja 8. (Basic) , a przede wszystkim nowa trylogia "Gwiezdych Wojen", to filmy w których mogliśmy podziwiać kunszt tego aktora.
1408 opowiada historię znanego pisarza - Mikea Enslina - granego przez Johna Cusacka. Mike to zadeklarowany sceptyk i autor bestsellerów, w których podważa obecność zjawisk paranormalnych. Wszelakie rozrzucone po całym świecie niesławne nawiedzone domy i hoteliki nie uchroniły sie przed jego krytycznym okiem. W końcu jednak stanie przed rzeczami, jakich sobie nawet nie wyobrażał. Bohater podpuszczony przez anonimowy list wynajmuje cieszący sie przerażającą sławą pokój 1408 w hotelu "Delfin" w Nowym Jorku. Lekceważąc ostrzeżenia dyrektora hotelu, w tej roli Samuel L. Jackson, pisarz przekracza próg nawiedzonego pokoju. Tam czeka na niego prawdziwe piekło...
Film naprawdę trzyma w napięciu. Oczywiście wytrawni wyjadacze z tego forum wiedzą czego mogą oczekiwać. Podobnie jak amatorzy prozy Stephena Kinga. Ale na szczęście nie psuje to w żaden sposób zabawy. Możemy zobaczyć przemianę człowieka, ze 100% sceptyka, w żarliwego wyznawcę. Charakterystyczna mimika Cusacka doskonale oddaje naturę filmu i przeminę jakiej doświadcza odgrywany bohater.
Warto wspomnieć, że scenarzystą filmu jest Amerykanin polskiego pochodzenia Larry Karaszewski. Autor scenariusz do takich filmów jak Skandalista Larry Flynt i Człowiek z księżyca.
Od siebie mogę dodać jedno: nie oglądajcie pod żadnym pozorem filmu z włączonym licznikiem czasu. Stracicie w ten sposób sporo zabawy. Szczerze polecam!
Smoke and Mirrors,Smoke and Mirrors....

Ten mąciwoda...

Nie ma ludzi normalnych, są tylko źle zdiagnozowani!

Awatar użytkownika
Mcbet
Top secret
Top secret
Posty: 3235
Rejestracja: 11 lut 2007, o 20:44
Płeć: Mężczyzna

Post autor: Mcbet »

A ja na goraco polece nowy filmik nakrecony na podstawie ksiazki Naila Gaimana pt "Gwiezdny Pyl" film opisuje fantastyczna kraine mieszczaca sie w innym wymiarze. glowny bohater obiecuje swojej wybrance przyniesienie gwiazdki z nieba ktora akurat widza jak spada na ziemie, i musze przyznac ze w bardzo orginalny sposob dotrzymuje slowa przezywajac przy tym wiele ciekawych i interesujacych przygod, ucieka przed zlym ksieciem jezdzi na jednorozcu, lata statkiem powietrznym slowem spotyka go wszytko co w krainie basni moze spotkac 18 letniego mlodzienca no i najwazniejsze odnajduje swoja prawdziwa milosc. Sceneria niczym z Wladcy pierscieni muzyka podobna do "Krola Artura" no i niesamowita rola ROberta Deniro ktory podbił serca wszytkich tanczac w rozowej sukience. Jednym slowem bardzo lekkie i przyjemne kino nie konieczenie dla ludzi lubiacych fantastyke aczkolwiek prawdziwi fantasci tez cos sobie w nim znajda
stasus UnKnow
Si quisquam pro me mori non volat, mihi non dice quemadmodum debo vivere
By Qadesh: "renegackie ścierwo, zawzięte i złe"

Awatar użytkownika
Tamos
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 870
Rejestracja: 6 mar 2007, o 17:04
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Gliwice

Post autor: Tamos »

Oglądałem kiedyś pewien film. Przypomnialo mi sie o nim dzisiaj, gdy przeglądałem filmy.
Tytul to "UKM: Maszyna do zabijania."
Horror...
Waylon i Buddy wstępują do wojska. Wydaje się, że jest to najlepsze dla nich rozwiązanie. Okazuje się jednak, że trafiają do grupy, która jest poddawana dziwnym eksperymentom medycznym. Szalony lekarz chce przeistoczyć żołnierzy w maszyny do zabijania. Aby się uchronić od podobnego końca, Walon i Buddy muszą stoczyć nierówną walkę z poprzednimi kreacjami doktora…
Co do doktorka to z byłego żołnierza, weterana, zrobił ową maszyne do Zabijania. Potwór wydostaje się z pokoju w którym zamknięty był i sieje terror. Zabija żołnierzy m.in. miażdżąc im głowy czy wyrywając skórę z twarzy.
Film jest tandetny!!!
Krwawe g***!


P.S.Nie polecam!!!

Tu byłam
Kasiek

Awatar użytkownika
Kot w kapeluszu
Nimfa
Nimfa
Posty: 321
Rejestracja: 6 cze 2007, o 21:52
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dublin/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Kot w kapeluszu »

Obejrzałem "Stardust" i polecam. Sam się chyba przejdę drugi raz zresztą. Film na podstawie powieści Neila Gaimana, człowieka o niesamowitej wyobraźni. Autora m.in. serii komiksów "Sandman" (a także mniej znanej serii "Death" o siostrze Sandmana - Śmierci), różnych powieści dla dorosłych (które też poleciłbym, ale to nie ten wątek) i dla dzieci, scenariuszy. Wystarczy przeczytać jeden komiks Gaimana, jedną książkę czy opowiadanie, by zorientować się, jak niezwyczajną musi mieć wyobraźnię. Ale dosyć o nim, przejdźmy do filmu.

Stardust to baśń i to taka prawdziwa baśń w starym stylu. Mamy w niej nasz świat i świat nadprzyrodzony, a także magię i grozę (jak u braci Grimm). Mamy wyraźnie dobrych i wyraźnie złych i praktycznie nikt ważny nie wychodzi poza ten schemat. To wreszcie opowieść o miłości i tym, co ona naprawdę oznacza i że czasami wcale nie łatwo ją odkryć czy utrzymać.

Wszystko zaczyna się, gdy pewien młod człowiek żyjący w miejscowości The Wall (czyli Mur) przechodzi przez dziurę w pobliskim murze, biegnącym przez łąkę, do ukrytego świata tuż obok, do królestwa zwanego Stormhold. Tam odnajduje piękną dziewczynę, księżniczkę więzioną przez czarownicę, ale nie jest w stanie jej uwolnić. Dziewczyna zabiera go jednak do wozu, w którym mieszka i... łatwo się domyślić co tam robią, mimo że film jest dopuszczony do oglądania przez dzieci. Tym łatwiej, że dziewięć miesięcy później do domu młodzieńca trafia koszyk z synkiem imieniem Tristan. Stardust to właściwie opowieść o Tristanie, który gdy sam dorósł i zakochał się w miejscowej piękności, postanawia zrobić wszystko by zdobyć jej uczucia. Gdy razem widzą spadającą gwiazdę, Tristan obiecuje że pójdzie i ją przyniesie dla niej. Nie ma pojęcia, że gwiazdy, która przyjmuje postać kobiety, szukają również synowie właśnie umierającego króla Stormhold, bo tylko ten, który ją odnajdzie, zostanie nowym królem, a jej tropem podąża też zła czarownica. Tristan więc czystym przypadkiem trafia w sam środek niezwykłych wydarzeń.

Wyśmienicie w tym filmie zagrali Michelle Pfeifer (jako zła wiedźma) oraz Robert De Niro (jako kapitan piratów), chociaż i pozostałym (Claire Daines jako gwiazda) trudno coś zarzucić. Często można trafić na jakieś przejawy humoru, ale i grozy. Czarownice są naprawdę złe i nie ma co do tego cienia wątpliwości. Wróżą z wnętrzności zwierząt (a ich zabijanie jest bardzo wyraźnie sugerowane), ludzi traktują jak zabawki, a gwiazdy szukają by wyciąć jej serce jeszcze żyjącej i odebrać całą energię. Ale jest to groza typowa właśnie dla baśni, szybko się pojawiająca i szybko znikająca. Poza tym wiemy dobrze, że głównemu bohaterowi nic złego stać się nie może.

Szczerze polecam, choćby ze względu na Roberta De Niro i jego piratów (Rrrroarrrr), bardzo dobrą Michelle Pfeifer, nie gorszych Septimusa i jego braci, oraz za wszystkie mrugnięcia okiem do dorosłego widza. Jeśli macie okazję pójść na Stardust do kina, nie wahajcie się wydać tych paru złotych, bo to nie będą pieniądze stracone.
Nieważne jak kręta jest ścieżka
I jakie kary mi pisane
Ja jestem panem mego losu
Jam mojej duszy kapitanem.

Awatar użytkownika
Rogal
Kapitan Nocarzy
Kapitan Nocarzy
Posty: 669
Rejestracja: 8 wrz 2007, o 11:47
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Kętrzyn
Kontakt:

Post autor: Rogal »

KATYŃ
Temat rzeka... Byłem dzisiaj w kinie na tym filmie. Przed seansem słyszałęm wiele negatywnych opini na temat ostatniego dzieła Wajdy, ale poszedłem z pustą głową otwarty na wszystkie emocje. Jak się dowiedziałem bazą scenariusza jest książka "Post Mortem", którą mam w domu i mam zamiar przeczytać. Film jest i nie jest o Katyniu. Jednak mi opowiedział o Fałszowaniu Historii Katyńskiej. Jedni mówią, że powinien on mówić tylko i wyłącznie o samym Katyniu, ale co w nim by się znalazło. Uważam że Wajda dobrze zrobił skupiając się na historii rodzin, bo to była prawdziwa tragedia. Mężowie, bracia, krewni wywiezieni i nic o nich nie wiadomo, tak jak o P. Rotmistrzu. I tutaj uważam należą się oklaski na stojąco aktorom. Grali prawidzwych ludzi z krwi i kości. Nie sposób było się z nimi nie utożsamiać. Nie było sztuczności. Muzyka to bardzo wyrafinowane tło, które jest i jakby go nie było. Nie gra roli pierwszoplanowej, ale delikatnie stymuluje nasze uczucia. Sam warsztat filmowy- mistrzoswo. Zdjęcia są jak dokument. Pod koniec filmu widzimy dopiero szerokie plany działające tak na emocje. Miałem łzy w oczach kiedy żona Pana Rotmistrza czytała pamiętnik, a na ekranie ukazwywały się ostanie godziny Polskich Oficerów. I na koniec ciała leżące w ziemii i zasypywane przez Sowietów. Żaden z ostatnich filmów nie wywarł na mnie takiego wrażenia. I ta historia, jedni przeżyli obozy i teraz służą "Wolnej Polsce" niemogąc pogodzić się z duchami przeszłości i historia ludzi którzy muszą zmagać się na codzień z Katyniem.
Trudno mi dobrze ten film zrecenzować. Tyle myśli i przemyśleń, piszę to na świerzo bez dystansu. Polecam go wszystkim, z jednej strony to Arcydzieło Kinematografii Polskiej, z drugiej Hołd złożony wszystkim żołnierzom Wojska Polskiego. Cisną mi się tylko słowa: Chwała Poległym.
What is your life?
My Honour is my life.
What is your fate?
My duty is my fate
CODEX OF BLACK TEMPLARS

Tata, tata! Biją Renegata!!

Awatar użytkownika
Deliaard
Kapitan Nocarzy
Kapitan Nocarzy
Posty: 534
Rejestracja: 11 lut 2007, o 01:55
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Zgorzelec/Wrocław/Szczecin
Kontakt:

Post autor: Deliaard »

Dead Poets Society

zobaczcie i powiedzcie, że nie tylko ja uronię łzę ze wzruszenia.

When you're gone
I never land
in neverland

Awatar użytkownika
Greysad
Krwiopijca
Krwiopijca
Posty: 238
Rejestracja: 4 lut 2007, o 20:59
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Greysad »

Deliaard, głupia sprawa, ale jak oglądałem DPS po raz pierwszy myślałem, że to komedia :oops: ...
Potem zmądrzałem.
Smoke and Mirrors,Smoke and Mirrors....

Ten mąciwoda...

Nie ma ludzi normalnych, są tylko źle zdiagnozowani!

Awatar użytkownika
Kot w kapeluszu
Nimfa
Nimfa
Posty: 321
Rejestracja: 6 cze 2007, o 21:52
Płeć: Mężczyzna
Lokalizacja: Dublin/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Kot w kapeluszu »

Na "Elizabeth - The Golden Age" wybrałem się już parę dni temu, ale ciężko z tego filmu spisać wrażenia. Skorzystam z okazji, że nudzę się w pracy i spróbuję.
Zacznijmy od tego, że sam nie wiem czy ten film polecić czy odradzić. Dawno żaden nie wzbudził we mnie tak mieszanych uczuć. Szedłem nastawiony na coś zupełnie innego i przeżyłem pewne rozczarowanie, a jednocześnie zostałem pozytywnie zaskoczony.

"Elizabeth", jak nazwa wskazuje, to film o brytyjskiej królowej Elżbiecie, o pewnym fragmencie jej życia, o konflikcie jaki jej kraj miał z ówczesną potęgą - Hiszpanią i wojnie, która w końcu wybuchła. O stworzeniu i zniszczeniu Złotej Armady, chociaż ta w filmie znajduje się na drugim planie.

Zacznijmy może od pozytywów. Bardzo dobra gra aktorka nie jest zaskoczeniem. W Elżbietę wcieliła się Kate Blanchett, a w jedynego mężczyznę, którego zdołała pokochać - Williama Reilly - Clive Owen, znany chociażby z Sin City. Nieźle wypadają też mniej znani aktorzy, zarówno pierwszoplanowi jak i poboczni. Filip Hiszpański wygląda i zachowuje się jak prawdziwy fanatyk o przepełnionym gorączką spojrzeniu.
Jedną z rzeczy, które słyszałem, jest to, że jest on antychrześcijański. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Owszem, w filmie jest podkreślone, że Elżbieta jest protestantką a Hiszpania krajem katolickim i że wojna wybucha w zasadzie z pwoodów religijnych. Owszem, w pewnym momencie Elżbieta straszona jest Inkwizycją, mającą płynąć wraz z Armadą. Ale jednocześnie już na początku filmu Elżbieta stwierdza, że połowa Anglii jest katolicka i że ci ludzie nie występiją przeciw krajowi. A dopóki nie występują, nie wolno ich prześladować czy nieufnie poddać jakiemuś specjalnemu nadzorowi. Człowiek inteligentny zauważy też z łatwością (chociaż raczej późno, bo to jest bardzo zgrabnie rozegrany wątek), w jaki sposób "chrześcijański" władca Hiszpanii manipuluje ludźmi i że religia służy mu za pretekst do podboju Anglii. Obserwując Filipa widzimy również ostrzeżenie przed dopuszczeniem do władzy fanatyków. Czy to jest antykościelne? Z pewnością jakaś krytyka kościoła katolickiego i niektórych jego wyznawców oraz czynów dokonywanych w jego imieniu owszem, ale uważam, że nie można tego nazwać krytyką na kościół katolicki jako taki. Jest to uzasadniona krytyka i to raczej krytyka Filipa i danego mu przyzwolenia na walkę z "niewiernymi", a na pewno nie samego katolicyzmu.

Wspomniałem już o bardzo zgrabnym wątku pokazującym manipulacje Filipa. Spora część filmu koncentruje się na walce pomiędzy ministrem Elżbiety, najważniejszą po niej osobą w państwie, a sługami Filipa spiskującymi wraz z Marią Stewart by władzę przejąć. Wątek szpiegowski jest ciekawy, przewija się przez prawie cały film (w zasadzie aż do deklaracji wojny) i jest odpowiednio dawkowany. Nigdy nie dowiadujemy się zbyt wiele, mamy tylko jakieś niewielkie nawiązania, których początkowo możemy nawet nie rozumieć. A po jakimś czasie okazuje się, że wszystko się ze sobą bardzo ładnie wiąże i dopiero wtedy rozumiemy co oznaczało to czy tamto zdanie. Zupełnie jak puzzle, gdzie z rozsypanych elementów układają się małe obrazki, a dopiero na końcu widzimy pełen obraz.

To, co mi się jednak w Elizabeth podobało najbardziej, to kwestie lingwistyczne. Anglicy mówią po angielsku, Szkoci też po angielsku, ale z innym akcentem (chociaż chyba nie naprawdę szkockim, bo za dużo rozumiałem), Hiszpanie po hiszpańsku, chyba że mówią po angielsku (posłowie. Tutaj jest wyjątek, czasami Hiszpanie powinni mówić po hiszpańsku a mówią po angielsku, ale nie jest tego dużo. Większość ich kwestii jest tłumaczona i z napisami). Ale najlepsza scena to prezentacja Elżbiecie austriackiego księcia, który po angielsku duka. Potem Elżbieta zwraca się do niego po niemiecku, bardzo ładnie i płynnie, a on odpowiada i... widać różnicę. Widać, bo on mówi jak ktoś, kto tym językiem włada od urodzenia. Lingwistyka jest silną stroną filmu i dzięki zwracaniu uwagi na detale sprawia dużo radości (jeśli ktoś lubi takie rzeczy).

To teraz może o negatywach trochę.

Przede wszystkim część scen jest przegadana, za długa i na siłę symboliczna. Gra światłem i kolorami, muzyką oraz tempem sprawia, że parę scen zwyczajnie nudzi. Wiadomo, że są ważne, ale człowiek siedzi i czeka aż się skończą, bo już się domyślił o co w nich chodzi, a te się ciągną jak flaki z olejem. Zupełnie jakby reżyser czy scenarzyści starali się te właśnie sceny zaakcentować, pokazać jak bardzo są ważne i znacznie przesadzili. Rezultat jest taki, że film ogląda się nawet przyjemnie, a potem wchodzi jedna scena i psuje wrażenie. Potem film wraca do normalnego tempa, znowu się go miło ogląda i znowu następuje psująca scena. Na szczęście takich scen nie jest dużo.

Drugi negatyw to przemoc. W filmie jest jej bardzo mało - i dobrze - ale w paru scenach występuje. Nie jest to zresztą olbrzymia przemoc - ot, kogoś wieszają, kogoś trzymają w klatce i kilka kolców wbija mu się policzki (czego zresztą nie widać za dobrze), komuś wsadzają nóż do ust i płynie z nich krew. Dużo mniej tego niż w przeciętnym współczesnym filmie. I to mi się podoba. Ale są sceny, w których ta przemoc się jednak pojawia i czasami zupełnie niepotrzebnie. Przykład? Gdy Armada zostaje rozbita, a jeden ze statków płonie, widać na pokładzie panikę i... konia, szalejącego, kopiącego, zrywającego lejce i skaczącego przez burtę. Na co tam ten koń, nie wiem. Wiem jednak że czułem niesmak. Zaniepokojonych uspokajam, że dwie sceny później widać tego samego konia spokojnie płynącego do brzegu, okrucieństwo wobec zwierząt nie jest więc takie, jakie się początkowo wydaje. Ale i tak parę scen można było zupełnie inaczej rozegrać, dużo zgrabniej i bardziej elegancko. I z lepszym efektem.

Trzeci negatyw to sceny batalistyczne i Francis Drake. Negatyw, bo ich prawie nie ma. Głównym bohaterem jest Elżbieta i to na niej skupia się film, a rozbicie Armady to owszem, coś ważnego, ale nie na tyle by się na tym skupiać. W sumie może to i dobrze, nie chciałbym tu takich scen jak w "Piratach z Karaibów", trwających nienaturalnie długo, ale jednak zostaje lekkie rozczarowanie. Jeśli idę na film reklamowany przez mrowie płynących statków, to oczekuję jednak jakiejś sceny batalistycznej. A tutaj jest tego bardzo mało. Do tego Francis Drake występuje wszystkiego kilkanaście minut i gdyby ktoś się do niego nie zwrócił per "Drake" to bym go nie rozpoznał. Rolę awanturnika kradnie mu pierwszoplanowy Reilly. I chociaż rozumiem, że Reilly musiał być Kimś przez duże K, szkoda, że stało się to kosztem Drake'a.

Nie mam pojęcia jak podsumować ten film. Okazał się czymś innym niż się spodziewałem, zaskoczył mnie zarówno pozytywnie jak i negatywnie i do tej pory nie wiem co o nim myśleć. Przedstawiłem Wam, co mi się w nim podobało, a co nie - sami musicie zdecydować. Nie żałuję wydanych na niego pieniędzy ani spędzonego czasu, ale nie wybieram się do kina po raz drugi. I nie wiem czy będę chciał obejrzeć w domu, jeśli trafi się okazja. Może dla paru scen...
Nieważne jak kręta jest ścieżka
I jakie kary mi pisane
Ja jestem panem mego losu
Jam mojej duszy kapitanem.

ODPOWIEDZ