Re: Po przeczytaniu...
: 1 mar 2011, o 11:58
Sponiewierało mnie. Pozytywnie. Język jest "gładszy" niż w N-R-N. Opisy dotyczące zbliżeń też mi się bardziej podobały. Nie były tak fizyczno-fizjologiczne tylko bardziej nastawione na głębsze emocje. Możecie mnie uważać za wywaleńca ale naprawdę wolę "falujące firanki" od bardzo realistycznego opisu scen łóżkowych. Podoba mi się też, że motyw fiołka nie był wyjaśniony do końca. Prezentacja dr'a Achnio mi wystarcza. Mi również opisy niektórych scen wydały się dziwnie znajome (pomijając fakt, że na ksywę "Iks" zareagowałam mimowolnie bananem na mordzi )...
Mam dziwne wrażenie, że piosenka "Małe mieszkanko na Mariensztacie" już zawsze będzie u mnie powodować uczucie, że gdzieś w pobliżu czai się psychopata ze snajperką. W najlepszym przypadku po prostu psychopata xD ...
Polubiłam Milkę. Co prawda wkurzało mnie, że jest taka łaciata (albo plama z Arim albo z Drakkarem). No i to ścięcie włosów... No jakiś fetysz mam z nimi. To desperackie ścięcie było dla mnie żałosne. Trochę przypomina scenę jak rozżalona na męża małżonka zaczyna tłuc w złości zastawę stołową po swojej babci, żeby tylko pokazać jak jej źle a jednak jest taka silna. "Na złość babci odmrożę sobie uszy; chciała to ma!". Ale poza tym czuję z nią solidarność. Nie utożsamianie się ale po prostu solidarność, bo niektóre myśli i przeżycia wyglądają aż nazbyt znajomo. Strasznie też polubiłam zespół Żuczek&Ari. Z jednej strony takie bawidamki ale z drugiej prawdziwi dżentelmeni, którzy naprawdę potrafią uratować nastrój wieczoru, kiedy trzeba się gdzieś pojawić a ma się tysiąc jeden mrocznych myśli tłukących od środka w mózgownicę. Z resztą Żuczek w ogóle był cudowny, uroczy i w ogóle. Bardzo też polubiłam Drakkara. Najpierw tylko trochę. Imponują mi charyzmatyczni milczący przywódcy. Polubiłam go jeszcze bardziej, jak okazało się, że cały czas czuł coś do Milki. I zdecydowanie nie chodzi mi o to, że finalnie Kopciuszek dorwał swego księcia ale że ten książę tak genialnie maskował uczucia. Naucz mnie tak, Mistrzu! ...
Nie lubiłam Eli ale zazdroszczę profesjonalizmu. Też tak chcę. Jak znam siebie to bym nawet nie podeszła z gratulacjami. A ona nie dość, że podeszła, to jeszcze przyznała, że zazdrości. Kurde, chcę tak umieć odstawić prywatę na bok...
Szczerze nienawidziłam jednej osoby. Cindy. O_O No masakra. Niecierpię lasek wycierających bruki odwłokiem. A do tego jeszcze jak to taka spod ręki tynkarza i sztukatora to już w ogóle. Rozmazać na ścianie to mało. Wyszpachlowanym materacom mówię stanowcze NIE ...
A Cyrulik mnie wkurzył. Idiota zmarnował sprzęt...
Happy End jak najbardziej na miejscu ...
A propos piosenek. Od wczoraj za mną łazi "Mmmmmmmm... Son of the blue skyeeeeee. Mmmmmmmm... Son of the blue skyeeeeeee..." zapętlone we łbie. Może dlatego tylko tyle, że nie pamiętam, jak leci dalej ...
Mam dziwne wrażenie, że piosenka "Małe mieszkanko na Mariensztacie" już zawsze będzie u mnie powodować uczucie, że gdzieś w pobliżu czai się psychopata ze snajperką. W najlepszym przypadku po prostu psychopata xD ...
Polubiłam Milkę. Co prawda wkurzało mnie, że jest taka łaciata (albo plama z Arim albo z Drakkarem). No i to ścięcie włosów... No jakiś fetysz mam z nimi. To desperackie ścięcie było dla mnie żałosne. Trochę przypomina scenę jak rozżalona na męża małżonka zaczyna tłuc w złości zastawę stołową po swojej babci, żeby tylko pokazać jak jej źle a jednak jest taka silna. "Na złość babci odmrożę sobie uszy; chciała to ma!". Ale poza tym czuję z nią solidarność. Nie utożsamianie się ale po prostu solidarność, bo niektóre myśli i przeżycia wyglądają aż nazbyt znajomo. Strasznie też polubiłam zespół Żuczek&Ari. Z jednej strony takie bawidamki ale z drugiej prawdziwi dżentelmeni, którzy naprawdę potrafią uratować nastrój wieczoru, kiedy trzeba się gdzieś pojawić a ma się tysiąc jeden mrocznych myśli tłukących od środka w mózgownicę. Z resztą Żuczek w ogóle był cudowny, uroczy i w ogóle. Bardzo też polubiłam Drakkara. Najpierw tylko trochę. Imponują mi charyzmatyczni milczący przywódcy. Polubiłam go jeszcze bardziej, jak okazało się, że cały czas czuł coś do Milki. I zdecydowanie nie chodzi mi o to, że finalnie Kopciuszek dorwał swego księcia ale że ten książę tak genialnie maskował uczucia. Naucz mnie tak, Mistrzu! ...
Nie lubiłam Eli ale zazdroszczę profesjonalizmu. Też tak chcę. Jak znam siebie to bym nawet nie podeszła z gratulacjami. A ona nie dość, że podeszła, to jeszcze przyznała, że zazdrości. Kurde, chcę tak umieć odstawić prywatę na bok...
Szczerze nienawidziłam jednej osoby. Cindy. O_O No masakra. Niecierpię lasek wycierających bruki odwłokiem. A do tego jeszcze jak to taka spod ręki tynkarza i sztukatora to już w ogóle. Rozmazać na ścianie to mało. Wyszpachlowanym materacom mówię stanowcze NIE ...
A Cyrulik mnie wkurzył. Idiota zmarnował sprzęt...
Happy End jak najbardziej na miejscu ...
A propos piosenek. Od wczoraj za mną łazi "Mmmmmmmm... Son of the blue skyeeeeee. Mmmmmmmm... Son of the blue skyeeeeeee..." zapętlone we łbie. Może dlatego tylko tyle, że nie pamiętam, jak leci dalej ...