
Do tego każdy rene-gat przechodził Cichowęża. Tam uczył się zabijać ludzi i pić ich krew. No i jak renegat się "ot tak" na jakiegoś człowieka rzucił - jeśli tylko nie niszczył w ten sposób całej przeprowadzanej aktualnie akcji - nikt nie miał do niego żadnych pretensji.
Co do tego kto był w Cichowężu - nie bardzo wiemy, poza tym, że interes prowadził całkiem leciwy, doświadczony, cholernie powerny i samozajebisty były Wojownik.
Tak czy siak, choć i ta i ta grupa wykonywała rozkazy, Nocarze się opierali na zasadzie: krew tylko sztuczna i absolutnie neutralna, rene-gaci na zasadzie: tylko ludzka, choć niekoniecznie samodzielnie zdobyta (ale taka od czasu do czasu też, vide sytuacja na balu).