Strona 4 z 13

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:14
autor: Zamoyski
Widzę, że wydziela się nowy wątek: "Świadomość seksualna i dojrzałość emocjonalna Vespera" :mrgreen: :twisted:

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:15
autor: __Raven__
qadesh pisze:Ale może żadną jak należy.... :P
Nie mi to wiedzieć, ani oceniać.

Trzeba by je zapytać, albo Szanowną Autorkę, choć nie wiem, czy bedzie skłonna do udzielania dogłębniejszych informacji.

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:21
autor: Qadesh
Ej, no prosze mi tu nie ucinać tak owocnej dyskusji ;>

W koncu nie doszliśmy nawet do tego, czy Aranea udawała!

A w sumie... Może tak naprawde to Vesper do szczęscia potrzebuje właśnie do pełnego szczęścia kilku winorośli, a jakaś jednostka "wybitna" potrzebna jest mu do cierpień i niespełnienia?

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:33
autor: __Raven__
qadesh pisze: W koncu nie doszliśmy nawet do tego, czy Aranea udawała!

A w sumie... Może tak naprawde to Vesper do szczęscia potrzebuje właśnie do pełnego szczęścia kilku winorośli, a jakaś jednostka "wybitna" potrzebna jest mu do cierpień i niespełnienia?
Cóż. Miała zapewne.. hmm.. kilku.
W tym na pewno - Ultora, Nexa, Vespera.
Z czego myśląc logiczne:
1)Ultor - zimna precyzja, umiejętności nabyte niejako z wiekiem.
2)Nex - winorośl.. wiadomo.. znaczy! artyzm i tego.. i artyzm.
3)Vesper - jeszcze bardzo ludzka "świeżynka"

Wiec czy udawała..? Zależy od jej upodobań, innymi słowy "na dwoje babka wróżyła".

Tak i ja myślę.
Chłopak potrzebuje sie wyżyć i pocierpieć. A raczej w odwrotnej kolejności, no ale ogólnie, równowaga miedzy emo- i hedonistycznym Vesperem, musi być!

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:36
autor: Qadesh
EE,jakoś hedonistyczna natura Vespera do mnie nie przemawia... Dla mnie to raczej chłopak, który się cieszy, gdy ma okazję, a często jej nie ma :twisted:
Natomiast cierpienie ewidentnie go uszlachetnia - następnej winorosli spojrzy głęboko w oczy koloru wiosennej trawy i znów utonie... w rozterkach moralnych :D

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 14:44
autor: __Raven__
qadesh pisze:EE,jakoś hedonistyczna natura Vespera do mnie nie przemawia... Dla mnie to raczej chłopak, który się cieszy, gdy ma okazję, a często jej nie ma :twisted:
Vespera może i nie.. ale Węża..? :D
qadesh pisze:Natomiast cierpienie ewidentnie go uszlachetnia - następnej winorosli spojrzy głęboko w oczy koloru wiosennej trawy i znów utonie... w rozterkach moralnych :D
A potem znowu zaliczy kilka na raz i znów będzie miał kaca moralnego którego będzie próbował leczyć związkiem dobrym głębokim itd, coś nie pojdzie i znowu..

I kółeczko sie zamyyyka :P

Re: Przeczytawszy...

: 12 lis 2008, o 17:21
autor: Qadesh
Właśnie - to jest interesujące!!
czy WĄŻ jest własnością tylko Vespera, czy generalnie każdy Renegat ma coś z deklem?
z treści książek może wynikać, że każdy ma takiego demona - pytanie tylko czy jest to dla każdego inna forma, czy raczej ten sam stary znajomy?
Możliwe, że ten sam - Cichowąż.... ssessesse...

Re: Przeczytawszy...

: 14 lis 2008, o 20:15
autor: Daylight
Właściwie to powinnam swe wrażenia od początku opisać, ale dzięki perfi... uprzejmości pewnej pani dorwałam wszystkie trzy tomy naraz i przeczytałam w dwa dni, z chwilą przerwy na sen. I tak "Nocarz" to niby było nic takiego, z Dobrą i Słuszną Sprawą na pierwszym planie, ale zakończenie pozostawiło mnie ze szczęką na podłodze. W "Renegacie" znikł podział na dobrych i złych, zrobiło się zdradziecko, morderczo, wojennie i w ogóle fajnie, przez co miałam w łebku niezły mętlik. I zastanawiałam się, jak te wszystkie wątki zostaną rozwiązane... I komu na koniec los dokopie najbardziej. A tu o: rogal na pyszczku nie chce mi zejść od soboty!
Nyo dobrze, nie było to idealnie szczęśliwe zakończenie, bo takie być po prostu nie mogło. Nie zdziwiłam się, że Vespi postawił karierę nad uczuciem; w sumie gdyby mu Ictę utłukło, to kiwałby się w kątku, ale nic by mu już nie przeszkadzało :> Ale nie, nie będę taka, lubiłam ją XD Zresztą... Tam przecież mało kto zginął - i bardzo dobrze :>
<po namyśle> Nie, nie całkiem dobrze. Bo ja też Okruszka odżałować nie mogę. Jak już znalazł się jeden człowiek (do tego fajny człowiek) w tej zgrai wampirów, to oczywiście człowiek musiał odpaść... Bu.
I o ile w drugim tomie miałam szczerą ochotę przełożyć Araneę przez kolano, tak w trzecim doszedł mi jeszcze Ultorek. Na zmianę z głaskaniem po główce, bo jestem małą sadystyczną hipokrytką. Ale na bogów, z takiego wielkiego lorda, przed którym wszyscy klękają, wyszedł taki zapłakany wzdychulec - co więc pozostaje zrobić na ten widok, jeśli nie wściec się albo rozczulić? Na koniec jednak przy rozczuleniu zostałam XD
A Ukryty okazał się słodką małą wredotą i sprawił wszystkim uroczą niespodziankę, i chwała mu za to.
Scena z Ultorem klękającym przed Nexem (który swoją drogą zdecydowanie powinien dostać trąbkę!) - bezcenna. Ale mój ulubiony moment to rozmowa Vespiego z Nexem: "To jesteśmy teraz ludźmi? Cholera, szkoda tych wszystkich mocy i telepatii" - oczywiście telepatyczna...
Wielki plus za całokształt ma u mnie Tiro, bo przy niczym się tam tak nie uchachałam jak przy nim XD
I w ogóle... Mam ochotę przeczytać jeszcze raz, bo mi się znów śmiechawka rozkręciła przez to pisanie. Pewnie dlatego tak chaotycznie wyszło XD

Re: Przeczytawszy...

: 18 lis 2008, o 12:36
autor: JarosławJerzy
Się mi podobało było. Bardzo.

Czasami wszystko było za szybkie, zbyt zagmatwane, ale... I tak rewelacja, jak dla mnie.

Wy wszyscy, którzy tak żałujecie braku ponurego, krwawego zakończenia - sorry, ale nie podzielam Waszego zawodu :P

Jeśli chodzi o moralno-uczuciowe dylematy Vespera - tak naprawdę, duży szacun dla Obywatela za to, jak rozegrał sprawę. Naprawdę. Rozważcie to nie tylko jednostronnie ("oczywiście, wybrał władzę, srutututu").

I tylko, cholera, Okruszka żal... Cholernie.

Re: Przeczytawszy...

: 18 lis 2008, o 16:17
autor: Roddy
Wracając z pracy zajechałem do empiku nabyć to arcydzieło,w pierwszym już skończyły się egzemplarze ale na szczęście powiedziano mi że są jeszcze w drugim który był zaledwie parę przystanków dalej,no dobra no to jedziemy...będąc już w domu położyłem książke na biurku i poszedłem spać bo byłem jakiś taki zmęczony.Nastepnego dnia obudziłem się i pierwsze co zrobiłem to zprawdziłem czy książka dalej leży na stoliku,była tam,nagle przypomniałem sobie że za 2 dni mam egzamin i przydało by się pouczyć więc powiedziałem sobie "Nie,nie do jasnej cholery nie otworze tej książki dopuki nie naucze sie do egzaminu...no może przynajmniej na chwile żeby zobaczyć pierwszy rozdział,ale tylko pierwszy rozdział".No i tak się skończyła moja nauka :) cały wczorajszy dzień spędziłem przy książce i dalej jestem w ciężkim szoku.Książka jest świetna,naprawde nie da się tego opisać,doskonałe zakończenie.
Szczerze to cicho liczę na przynajmniej jeszcze jedną kontynuacje bo histora nie jest zamknieta trzeba się jeszcze rozprawić z tymi przeklętymi watykańskimi,trzeba pomścić Okruszka !

Re: Przeczytawszy...

: 20 lis 2008, o 20:34
autor: Nattfiarill
Dawno mnie tu nie było. hmmm
Wklejam moją reckę, którą już napisałam na innym forum:
UWAGA, SPOILERÓW OD CHOLERY!!!!!
No dobra, przeczytałam NIKTa. Mam mieszane uczucia. Nie będę ukrywać, że jest to, moim zdaniem, najsłabsza część trylogii. Ma oczywiście swoje plusy i minusy. Podstawowym minusem jest to, że kończy się jak bajka. No, dosłownie zabili go i uciekł. Ale podejrzewam, że gdybyś uśmierciła Vespera, również miałabym Ci to za złe. Gdybyś go po prostu uczłowieczyła, to już byłaby istna sielanka. Oj, Madzik, napisałaś książkę, dla której nie ma dobrego zakończenia. Każde pozostawiałoby niedosyt i jakiś niesmak :? .
Jeśli chodzi o śmierć Okruszka (niech mu ziemia lekką będzie :bye: ), no cóż, Madzik, złamałaś tym moje serce :( . Nie, nie uważam, że powinien przeżyć. To już zupełną bajkę by stworzyło. No, ale zawsze żal pozostaje po bohaterach, do których się przywiązaliśmy...
Książka ma w sobie kolejną dawkę poczucia humoru. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zbacza nieco w kierunku autoironii. Tu znów trzeba by zaliczyć przewidywalne zakończenie. Czytając o Lordzie Gówniarzu, stworzeniu przez Ukrytego nowego rodu, nie sposób się nie uśmiechnąć. Również opis Vespera w dresie wywoływał głupawy uśmiech na mojej twarzy :D . Jakoś zupełnie ten strój nie pasuje do mojego wyobrażenia Vespera :D
Rozczarowana jestem Ukrytym. Miałam nadzieję, że będzie bardziej chaotyczny. Zwłaszcza, że ciągłe zmiany formy, w jakiej występował, na początku podsycały tą nadzieję. A tu kogo mamy? Niemalże wampirzego Dalajlamę. Szkoda...
Ale podsumowując, nie żałuję, że kupiłam tą książkę. Przygodami Vespera i spółki sprawiłaś mi masę radochy, Madzik :D
Dzięki :D

Re: Przeczytawszy...

: 20 lis 2008, o 20:58
autor: acry
Muszę się odnieść, bo aż mną telepnęło. Rozumiem, że dla jakiegoś malkontenta minus dla książki stanowić może jej zakończenie, ale litości - tylko wtedy gdy nie rozwiązuje ono przedstawionych w książce wątków, odbiega od narzuconej wcześniej przez autora konwencji albo podczas gdy całość była barwnie konstruowana - zakończenie potraktowane jest po macoszemu. Ale jak można pisać że zakończenie jest na minus bo odbiega od naszych wyobrażeń? To wyjście z błędnego założenia, że jakiekolwiek inne rozwiązanie fabuły byłoby lepsze. Tylko, że mam mocne przekonanie, że i przy innym zakończeniu znalazłaby się kolejna grupa, która chciałaby aby było ono pisane na nowo.
Sama książki oceniam całościowo - podobało mi się, świetnie mi się czytało czyli powieść jest dobra dlatego, że jest właśnie tak napisana a nie inaczej.
Btw - zastanawiające są te tendencje ludzi do defetyzmu i zapotrzebowania na mało szczęśliwe zakończenia.

Re: Przeczytawszy...

: 20 lis 2008, o 22:01
autor: Zamoyski
Racja, książka jest całością. Zakończenie jest, moim zdaniem, dobrą konsekwencją całości. Gdyby było inne, wydźwięk całości był by inny.

Re: Przeczytawszy...

: 21 lis 2008, o 23:09
autor: Nattfiarill
acry, chyba niedokładnie przeczytałaś mój post. Nie napisałam tam, że spodziewałam się innego zakończenia. I to właśnie jest minusem NIKTa. Nie było w nim elementy zaskoczenia. Zabrakło mi świeżości. Już dokładnie Madzik na ten temat pisałam.
Mojej recenzji nie napisałam po to, by siać defetyzm. Takie zachowanie byłoby poniżej mojego poziomu (emocjonalnego :wink: ). Nie oczekiwałam nieszczęśliwego zakończenia, ale takiego, które by mnie zaskoczyło. Czy napisałam, że wszyscy powinni zginąć? O ile sobie przypominam, to napisałam, że śmierć Vespera byłaby równie złym zakończeniem.
Wyszłam z założenia, że mam prawo wyrazić swoje zdanie. Czy dla autora ważne są tylko te opinie, które głaszczą go po główce, klepią po pleckach i mówią, jaki to on jest genialny? Może niech się sama AUTORKA w tej kwestii wypowie.
Jeśli tak, nie ma sprawy. Mogę napisać cudowną recenzję o tym, co było tylko genialne. Ale to nie byłaby cała prawda. To nie byłoby konstruktywne. Tak przynajmniej mi się wydaje.
W długim liście do Madzik napisałam, że Nikt jest najsłabszą częścią, jaką napisała, bo pozostałymi dwoma postawiła sobie poprzeczkę tak wysoko, że jej przeskoczenie było niemal niemożliwe. Trylogia nie ma dobrego zakończenia, ale, jakiekolwiek byt ono nie było, nie byłoby dobre. Więc może powinniśmy przyjąć, że było najlepsze z możliwych? Nie wiem. Taka postawa i tak nie zmniejsza mojego poczucia niedosytu.
No i na koniec, nie odbierajcie mi prawa do własnych wrażeń, co do tekstu.

No. To by było na tyle :)

EDIT: Trochę uściślilam co nieco.

Re: Przeczytawszy...

: 22 lis 2008, o 01:05
autor: acry
Nattfiarill pisze:Podstawowym minusem jest to, że kończy się jak bajka.
Odniosłam się do powyższego. Skoro coś zaliczamy jako minus to ewidentnie oznacza to że się nie podobało z jakiegoś względu. I zauważ, że dopiero teraz umotywowałaś dlaczego było to na minus - bo było przewidywalne.
Zapewniam że Twojego posta przeczytałam bardzo dokładnie, natomiast swoją odpowiedź odniosłam nie tylko do niego, bo podobne komentarze pojawiały się już wcześniej, ale Twoja wiadomość podziałała jak katalizator dla mojej reakcji.