"Nikta" kupiłem dzisiaj popołudniem. Ta książka to najlepsze parę godzin wyjętych z życia jakie mi sie ostatnio przytrafiły. Akcja nie pozwalała na oderwanie się, przeczytałem ją od deski do deski z marszu. Zwroty akcji jak na karuzeli w wesołym miasteczu, pełno świetnych tekstów, odzywek. Fabuła pokręcona w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Według mnie jest to najlepsza częśc serii. Wyprzedziła "Renegata" wprawdzie o włos lekko zapuszczonego skinheada, ale to oznacza tylko tyle ze obie ksiązki oceniam na piątkę z plusem. I tak jak do "Renegata" wrócę do niej zapewne nie raz, z uśmiechem. Książka nie jest wprawdzie idealna, ale to mój osobisty gust, parę wątków chciałbym zobaczyc w nieco innej oprawie. Jedyne co nie spodobało mi sie za bardzo to zakończenie. Pierwsze jej odczucie było mniej więcej takie - dobra, nazabijalismy się, wielu zginęło, rozpierducha byla jaka byla, ale teraz alleluja, mamy happy end, pomażmy się miodkiem porzucajmy kwiatkami i wszystko jest cacy. Nie żeby co, ta myśl to moja prywatna i glupia wizualizacja
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)
. Po paru minutach, i przeanalizowaniu zakonczenia w kontekscie calosci uznalem zakonczenie. Nie jako tak dobre jak cala książka, ale dobre. Zresztą, zakończenie to nie esencja całego dzieła. Cholernie dobrego dzieła, mogę tylko dodac.
I zostaje tylko żal, że to już chyba koniec, że fabuła się zamyka. Czy na pewno?
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
To już zależy od Autorki. I zdecydowanie Autorki z dużej litery. Z szacunku, no kurcze.
Po dosyc długiej absencji pozdrawiam
Somebody